Liceum, I połowa lat 90, fala dla pierwszej klasy niczym w wojsku, jeden koleś oberwał za stawianie się, że miał złamaną rękę, no, po prostu k...bajka, "cudne wspomnienia z dzieciństwa, chleb z cukrem.... bla bla bla" , pierdolety
Liceum, I połowa lat 90, fala dla pierwszej klasy niczym w wojsku, jeden koleś oberwał za stawianie się, że miał złamaną rękę, no, po prostu k...bajka, "cudne wspomnienia z dzieciństwa, chleb z cukrem.... bla bla bla" , pierdolety
Ja pamietam, ze jednym z kryteriow doboru LO przez rodzicow byla owa fala i nie czy jest tylko jak bardzo brutalna W podstawowce zas kroili na korytarzu klasy 1-4 z drobnych sum pieniedzy. Nauczyciele tylko puentowali „i co dales sie tak okrasc?”
Jak się miało wybór to fajnie, ja miałem albo liceum 10 km od domu, albo półtora godzinną wyprawę z dwiema przesiadkami do dużego miasta, ewentualnie internat, którego pewnie bym nie przetrwał 😐
Ja u siebie w miejscowosci mialem do wyboru 2 licea to i tak bylo duzo Moj brat studiowal technologie drewna, mial kolegow po internatach technikow lesnych. Niektorzy z nich doswiadczali tam najnormalniejszego gwalcenia